Pięć lat

Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział mi, że człowiek który przyszedł uczyć mnie prawa autorskiego tak bardzo zmieni moje życie zawodowe ale też uczuciowe nie uwierzyłabym.

Tak naprawdę przez te pięć lat to jego osoba napędzała mnie do życia i to z kilku wzglądów. Nasza znajomość ma tak wiele wątków. Nigdy nie wierzyłam w opowieści pt. poznajesz człowieka który nagle zmienia twoje życie ale w tym wypadku tak było.

Na początku na myśl o jego wykładach myślałam przyjdzie nudny prawnik i będzie gadał. Pierwszy wykład minął bez szału ale kolejne sprawiały że coraz bardziej go lubiłam ujmował mnie taki prostymi rzeczami jak zaangażowanie w sprawy swoich córek. Oczarował mnie jego stosunek do studentów,ludzi a chyba najbardziej ta jego pasja. Ja lubię po prostu ludzi z pasją a on jest pasjonatem.

Pewnie,że nie od razu od pierwszej minuty byłam w nim mega zakochana ale to we mnie narastało. Wydarzenia które działy się w tamtym okresie w mojej rodzinie doprowadziły do tego, że zapragnęłam mieć swój własny świat a tak się, złożyło, że tym światem stał się właśnie on. Pragnęła wtedy bardzo jakiejś minimalnej uwagi i dostałam ją może nie od razu. Wiadome jest, że nie od pierwszych minut byliśmy przyjaciółmi. Prawdą jest , że zabiegałam o niego bardzo mocno. Najpierw myślałam, że robię to wszystko dla zabawy ale granica między zabawą a rzeczywistością jeśli chodzi o uczucia jest bardzo cienka. Drugi rok naszej znajomość to taka trochę walka o niego, o to by mnie zauważył i wielka radość bo te wszystkie zabiegi miały swój szczęśliwy nieoczekiwany finał. Gdzie w tym wszystkim jest miłość ? oj miłość była w moim sercu ja nie biegałam za nim dla kariery to wszystko działo się obok. Myślę o tym teraz tak stawałam się coraz bardziej samotna i zepchnięta na drugi tor , świat koło mnie żył czym innym, wtedy naprawdę moje sprawy były na drugim planie. Poczułam jego dobroć i ją trochę wykorzystałam 😉 Kiedy poczułam pierwszy raz zazdrość ? wtedy kiedy powiedział, że spodziewają się 3 dziecka wtedy uświadomiłam sobie ,że ja go kocham. Po raz pierwszy przyznałam się sama przed sobą, że go kocham i wtedy też poczułam mega zazdrość. To był straszny czas dla mnie, dla naszych relacji. Nieprzespane noce, płacz, depresja. Taki czas uświadomienia sobie że kochasz kogoś kto i tak nie jest dla Ciebie. Szybko jednak gorzki czas on osłodził mi propozycją współpracy. Miód na moje wtedy bardzo poranione serce. A potem był czas bliskości. Wtedy gdy pojechaliśmy razem do ,,J” i razem wracaliśmy wtedy odbyła się nasza pierwsza filozoficzna rozmowa. Wtedy też on… sprawił, że po raz pierwszy właśnie przy nim poczułam się prawdziwą kobietą, która zasługuję na uwagę. Tak, tamta podróż bardzo zmieniła nasze relacje. To był początek naszych rzekłabym bardzo filozoficznych rozmów, które mają miejsce do dziś rzadko bo rzadko ale są.

Potem był czas naszej pierwszej wspólnej pracy, mojego oczarowania nim. Czas pomocy, czas biegania za nim dbania o nasze relacje.

Po jakimiś czasie nastał czas trudnych rozmów. Zwierzył mi się ze swoich kłopotów a ja opowiedziałam mu swoją historię. Bardzo nas to zbliżyło do siebie a nasze filozoficzne rozmowy stały się jeszcze bardziej filozoficzne. Myślę, że to wtedy o nim  sądziłam, że on nie ma problemów,że  jest mega szczęśliwym człowiekiem, któremu wszystko się udaję. Och… jak bardzo się myliłam !!! Bardzo ta rozmowa po raz kolejny zmieniła nasze relację ja poczułam wtedy, że jestem jego powiernikiem, kimś komu można zaufać.

A potem było jeszcze parę filozoficznych rozmów o niepełnosprawności.

Kolejnym etapem naszej znajomości była moja magisterka i wiele rzeczy z nią związanych ale to były relację czysto naukowe. Potem obrona i tyle.

Następnym ważnym punktem w naszej znajomości było to,że bardzo mi pomógł podjąć decyzję w sprawie doktoratu. To, że pamiętał o danej mi obietnicy, to jest chyba jedna z niewielu osób, które mnie nie oszukały. On jest po prostu jest wyjątkowy.

A MIŁOŚĆ ? miłość najpierw była dla zabawy ale potem naprawdę się w nim zakochałam. Zawsze bardzo chciałam się zakochać i stało się straciłam dla niego głowę. Pewnie, że to uczucie kosztowało mnie wiele łez, smutku ale było miałam (może mam) się komu podobać dla kogo pięknie wyglądać. Wiem, może jest to dziecinne ale w tamtej sytuacji całkowitego odrzucenia chyba takie rozwiązanie nie było wcale takie najgorsze. Moje uczucia też się zmieniły nie jestem już tak szaleńczo zakochana jak byłam ale i on ciągle pozostaję dla mnie wzorem faceta. Tak, z takim kimś jak on chciałabym żyć.

Teraz w t jesteśmy mniej ze sobą i myślę, że to jest dobre dla mojej sfery emocjonalnej.

Czy ja go kocham? sama nie wiem. Jestem pewna, tylko tego, że kiedyś był taki czas, że bardzo go kochałam . A teraz trudno mi jest na to pytanie odpowiedzieć.

Czy jestem zazdrosna gdy widzę go z żoną ? nie o niego, bardziej o uczucia. On pokazał mi jakie fajne i dobre jest małżeństwo i rodzina. Potrzebowałam takiego wzoru, którego nie mam w mojej ,,cudownej” rodzinie.

Tak on zmienił moje życie w wielu aspektach.

390d426d24f3f8b443583b408db58a77

 

***

Plany? mam nadzieje, że będę z nim jak najdłużej w t . Ostatnio dojrzewam do rozmowy z nim o miłości. Zawsze uważałam, że to nie ma sensu z obawy, że powiem za o jedno słowo za dużo. Bałam się, że powiem mu o jedno słowo za dużo a to na zawsze przekreśliło by naszą znajomość. Umarła bym bez spotkań z nim. Czekam na tą rozmowę. Na rozmowę o starszym panu też czekałam i modliłam się o nią i się udało. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo. Bardzo jestem ciekawa jego zdania na ten temat. Pragnę tego !!!

To było naprawdę cudowne pięć lat z nim mimo burz i wiatrów.

Oby tak dalej.

DZIĘKUJE ZA PIĘĆ LAT Z NIM !!!!!!!!!!

 

Rodzinnie

 Tak sobie myślę od  czego zacząć to pisanie i tak naprawdę nie wiem jak zacząć. Zawsze pisałam tu o wszystkim w stylu zwanym ,, prosto z mostu.” ale teraz jakość trudno mi to przychodzi. Dlaczego? może dlatego że mam pisać o ludziach którzy z zasady powinni mi być bliscy.

Tak zwana rodzina  dalsza okazała się ludźmi nie do przyjęcia.  Nie rozumiem uprzedzeń do mnie strach pomyśleć co by było gdybym była upośledzona od wielu lat czuje się tą gorszą.

Szczerze mówiąc zaczynam się wstydzić, że płynie we mnie taka krew i noszę takie nazwisko. Zawsze byłam przekonana, że jak skończę studia i zacznę pracować będę przez nich szanowana o jak bardzo się myliłam. Efekt jest taki, że jest mega zazdrość skąd i dlaczego mam pracę skoro jestem chora.

Moje uczucia w stosunku do tych ludzi są równe zeru. Mam do nich wielki żal, odczuwam wielki smutek, że jestem tak traktowana. Szacunek, miłość, przyjaźń, dobre słowo są im obce. Do tej pory myślałam, że może są w nich resztki człowieczeństwa. Och, jak bardzo się myliłam.  Bardzo często w życiu można bardziej liczyć na obcych niż na rodzinę. 

W tym kontekście utwierdziłam się, że (jak bardzo chce mieć )  powinnam mieć swoją rodzinę, swojego męża, swoje dziecko.

Mam nadzieję, że moje dziecko w swojej rodzinie będzie czuło się kochane i wyjątkowe. Nie chciałabym, żeby doznawało takiego ostracyzmu jak ja. Obiecuje sobie, że moje dziecko będzie przez mnie szanowane i doceniane. Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że  mój tata nieszczególnie dbał o to by  o mnie mówiono z szacunkiem. Dopiero teraz jako dorosła kobieta zdałam sobie sprawę jak ważne jest zdanie rodziców o własnym dziecku. Nie chodzi mi o to by na każdym kroku mówić moje dziecko jest wspaniałe, genialne bo wtedy wpadamy w paranoję. Mam na myśli raczej taką sytuację w której gdy moje dziecko coś osiąga  ja to doceniam a nie cieszę się ale bagatelizuje spraw coś w stylu ,, to nic takiego” Myślę, że to jak traktują Cię rodzice to bardzo wpływa na to jak traktują Cię inni.

Mam nadzieję, że ja  mając swoje dziecko nie będę takim rodzicem.